Post thumbnail

Furlan i spółka lepsi od Virtus.pro. AGO Esports z awansem na WESG!

admin 19 grudnia 2018

Za nami prawdopodobnie ostatni występ Virtus.pro w dotychczasowym składzie. Wczoraj podopieczni Jakuba „kubena” Gurczyńskiego ulegli w finale polskich kwalifikacji do WESG AGO Esports, przegrywając 0:2. W związku z tym to właśnie jastrzębie pofruną na przyszłoroczne zawody.

Overpass – AGO Esports 16:10 (10:5, 6:5) Virtus.pro

Pierwszą mapą tego niewątpliwie bratobójczego spotkania był Overpass. Tutaj od początku to właśnie podopieczni miNIr0x'a prezentowali się lepiej, zaczynając grę po stronie broniącej. Zdecydowanie Virtus.pro miało poważny deficyt pomysłów, jak skutecznie zaskoczyć rywala, co też skutkowało tym, że pierwsza połowa upłynęła pod dyktando AGO, które wygrało 10:5.

Po zmianie stron sensacji nie doświadczyliśmy, Virtus.pro wciąż starało się odpowiadać swojemu rywali, jednak ten – grając tym razem po stronie atakującej, wciąż potrafił zaskoczyć, wygrywając kolejne to rundy, w efekcie po zaledwie sześciu wygranych rundach przez Furlana i spółkę to właśnie AGO zatriumfowało 6:5 (16:10).

Mirage – AGO Esports 25:22 [10:7] (9:6, 6:9) Virtus.pro

Znacznie więcej działo się na drugiej mapie – Mirage, tutaj zawodnicy Virtus.pro po raz kolejny rozpoczęli od strony atakującej, jednak tym razem pomysłów nie brakowało, a NEO i spółka sprawiali wrażenie pewnych siebie. Jednak nie oznaczało to, że AGO Esports pozostanie bierne, nic z tych rzeczy – jastrzębie wciąż zachwycali, szczególnie pod względem taktycznym. Ostatecznie pierwsza połowa została wygrana przez AGO 9:6.

Po krótkiej przerwie rozpoczęła się druga połowa i tutaj czekała nas niespodzianka – Virtus.pro radziło sobie znacznie lepiej od rywala, tym razem to właśnie niedźwiedzie dyktowały warunki. Zawodnicy VP grali na tyle dobrze, że w pewnym momencie byli o włos od zwycięstwa – jednak AGO Esports w decydujących rundach wspięło się na wyżyny swoich umiejętności i wywalczyło remis.

W samej dogrywce widzowie nie mogli narzekać na brak akcji czy emocji. Obie formacje walczyły o każda rundę, jakbyśmy oglądali finał jakiegoś Majora. Żadna ze stron nie miała zamiaru odpuszczać i dopiero po siedemnastu szalonych rundach Virtus.pro musiało uznać wyższość swojego rywala, który wygrał 10:7.

fot. ESL