Post thumbnail

„Nie wiem, a się wypowiem” Czyli w Sejmie o e-sporcie…

admin 16 listopada 2017

E-sport rozwija się w zastraszającym tempie, to już nie tylko przesiadywanie przed komputerem i granie w gry dla zabicia czasu, ale rzeczywisty sposób na życie dla tysięcy ludzi. Jest to również gigantyczny rynek, za którym kryją się jeszcze większe pieniądze. W końcu e-sportowe imprezy przyciągają tysiące ludzi na stadiony, hale czy wszelkiego rodzaju studia, a transmisję w internecie czy telewizji śledzą dziesiątki milionów graczy z całego świata. E-sport sprawia, że nawet największe międzynarodowe korporacje wręcz biją się, aby móc tylko sponsorować kolejne turnieje czy poszczególne organizacje.

Nie bez powodu coraz więcej państw dedykuje e-sportowi specjalne ministerstwa, czy komisje, a nawet desygnuje specjalnych „kuratorów”, których zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo, walkę z ew. korupcją czy zwyczajnie pomoc w organizacji kolejnych imprez i wspieraniu zawodników ze swojego państwa, aby osiągali jak najlepsze wyniki. Oczywiście, liderem i pionierem w tej sprawie jest Korea Południowa, w której e-sport to już bardzo ważny element kulturowy.

Polska również nie ma się czego wstydzić, organizujemy jedne z największych imprez e-sportowych, takie jak: E-League czy Intel Extreme Masters, nasi zawodnicy to bardzo często czołówka światowego e-sportu, a nasi kibice są stawiani za wzór do naśladowania. Niestety, nawet te argumenty nie za specjalnie zainteresowały naszych posłów, którzy od e-sportu stronią i nie uważają go za poważny temat do ewentualnej dyskusji.

Nie przekonywał ich nawet fakt, że według badań PayPala i SuperDatazyski z e-sportu w Europie osiągną ponad 345 milionów dolarów w 2018 r. W Polsce liczba odbiorców e-sportu będzie rosnąć na poziomie około 29 procent rok do roku – to najlepszy wynik wśród wszystkich przebadanych krajów” – informuje serwis wirtualnemedia.pl.

 

 

Jednakże pojawiło się światełko w tunelu. Wszystko za sprawą specjalnego raportu, jaki mieliśmy poznać w czasie Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki. Tak, doczekaliśmy się, nasi politycy postanowili zabrać się za ten cały e-sport. Widać, że nasi posłowie dostrzegli potencjał w  esporcie i wzięli go na poważnie, gdyż raport odczytał sam wiceminister Sportu i TurystykiJan Widera.

My rodzice, wychowawcy, trenerzy, Ministerstwo, stoimy przed dużym wyzwaniem. Musimy zastanowić się, jak podejść do zjawiska nadmiernego przesiadywania przed komputerami, laptopami, tabletami młodych ludzi. Nie ułatwia nam tego dość dynamicznie rozwijający się tzw. e-sport, popularna forma spędzania wolnego czasu. Mamy do wyboru dwa wyjścia. Albo zostawimy ten problem, zamieciemy go pod dywan, albo staramy się zająć tymi młodymi ludźmi” – stwierdza wiceminister i przestrzega.

Jest poważnie, jest ostrożnie – tak trzeba, w końcu to sprawy społeczne. Jednak im dalej zagłębiamy się w temat tym… gorzej. Chwile po wiceministrze swoje pięć groszy chce dorzucić poseł PO Adam Korol, który stara nam się wyjaśnić, że „Dzieciaki uciekają do świata wirtualnego, bo jest prostszy, nie ma tam nakazów, nie ma zakazów”, co więcej poseł spłaszcza cały e-sport w problem przesiadywania przed ekranami komputerów, laptopów, telefonów czy tabletów. Poseł obrazuje to przykładem swojego syna, który sięga po telefon, gdy tylko jest okazja.

Chwile po pośle słyszymy głos rozsądku, to wiceminister resortu Cyfryzacji Karol Okoński, który potwierdza, że e-sport ma gigantyczny potencjał, jednak w swoich dalszych przemyśleniach jest niezwykle ostrożny. Wiceminister stwierdza, że „brakuje poważnych, akademickich badań na temat tej dziedziny”, również podkreślając, że jako wiceminister będzie starał się, aby młodych ludzi odciągnąć od grania w gry na rzecz ich programowania – Panie ministrze, a było tak ładnie.

Po wysłuchaniu pierwszych trzech osób możemy mieć mieszane uczucia niby na temat, jednak o nim w zasadzie nic. Można też zarzucić, że posłowie sami nie za bardzo wiedzą, o czym debatują, jednak nie można się załamywać, na pewno jest ktoś przygotowany i wypowie się rzeczowo.

 

 

Tak więc następny zabiera głos poseł Platformy ObywatelskiejRoman Kosecki. Jednak, zanim przeczytacie „opinie” pana posła, radzę usiąść wygodnie, bo to będzie… bardzo mocne przesłanie. Otóż poseł stwierdza stanowczo i bez litości, że on „jest przeciwny, by ktoś tak po prostu sobie siedział i grał w gry komputerowe”, dodając do tego, że gracze e-sportowi to co innego niż zwykli gracze. Przy tym dodając kolejną „niesamowitą” tezę, że jego zdaniem „gry sieciowe powinny służyć do rozwiązywania konfliktów wojennych”. – Przyznam, że po wysłuchaniu tej „ciekawej” wypowiedzi musiałem wstać i się przejść z zażenowania.

Oczywiście, dalszy mówcy praktycznie powielali wcześniejsze tezy, że granie w gry jest nie zdrowe, a politykom powinno zależeć na tym, aby dzieci były zdrowe, bo wtedy państwo jest narażone na mniejsze koszty leczenia takich osób w przyszłości i nie nadwyręża to służby zdrowia. Do tego ciągłe powtarzanie, że e-sport niszczy kreatywność, pozbawia dzieci kontaktu z rówieśnikami, a także przyczynia się do uwaga… schorzeń psychicznych.

Posłowie grzmieli i przestrzegali przed tym złym „e-sportem”, którego nawet nie rozumieli i nie potrafili odróżnić od przesiadywania przed komputerem. Dlatego też próżno szukać w ich wypowiedziach rozwiązania tego „problemu”. Dlatego też po raz kolejny głos zabrał Wiceminister – Jan Widera, stwierdził, że skoro młodzież widzi w mistrzach e-sportowych wzorce, to dobrym rozwiązaniem jest, aby to właśnie oni zachęcali swoich fanów do aktywności fizycznych i wychodzenia na dwór. Była to jedyna propozycja w czasie trwania komisji, nie mówię, że zła, jednak spora część zawodników wielokrotnie zachęcała do aktywności fizycznej, na przykład Virtus.Pro.

Ogólnie w całym tym „spektaklu” pan wiceminister Widera błyszczał, był nie tylko dobrze przygotowany, ale również obalał mity na temat e-sportu, które tak chętnie promowali przedmówcy. Pan Minister wielokrotnie opowiadał historie o turniejach, a także przedstawiał fakty i konkretne liczby.

 

 

Dynamiczny rozwój to wypadkowa posiadania wielu uzdolnionych graczy, tysięcy kibiców oglądających na żywo i milionów przez internet. To też zasługa organizatorów, reklamodawców, producentów gier. (…) Dziś jesteśmy organizatorem najważniejszych zawodów międzynarodowych. Drugi światowy finał Masters w Katowicach w obiekcie oglądało na żywo łącznie 104 tys. Widzów. Natomiast przez internet widzów było aż… 40 milionów” – Przekonywał Jan Widera.

Również podobnego zdania był Marek Matuszewski z PiS, poseł podkreślił, że takim zainteresowaniem jak e-sportem w Polsce cieszyć się może jedynie piłka nożna. Dodał chwile po tym żartobliwie, jednak trafnie, że „gdybyśmy tu zaprosili młodych ludzi, między 18. a 26. rokiem życia, to by powiedzieli, że rozmawiają z jakimiś dziadkami, którzy nienadążającymi za czasem". Dodał również, że e-sportem, jako dyscypliną interesuje się Międzynarodowy Komitet Olimpijski.

Na zakończenie poseł Matuszewski przekonywał kolegów z komisji, że e-sport to gigantyczne pieniądze i w interesie państwa jest, aby wspierać tego rodzaju inicjatywy. Nie zabronimy tego, trzeba się w to wkomponować i wyciągnąć jak najwięcej do budżetu krajowego – dodaje Matuszewski.

Jak widzicie, większość posłów dalej nie potrafi zrozumieć fenomenu e-sportu, ani też samych graczy. Mimo tego pojawiają się głosy rozsądku, które mogą zaowocować czym bardzo dobrym w przyszłości. Jedno, z czego możemy się cieszyć to fakt, że dyskusja jeszcze nie raz pojawi się wśród tematów komisji, a być może kolejni posłowie zainteresują się tematem i poświęcą czas na zrozumienie tego zagadnienia.

A jak Wy uważacie, czy Polski rząd powinien zająć się wspieraniem e-sportu?