Sześć godzin, pięć map, dogrywki, zwroty akcji i emocje, które mogły przyprawić o zawał kibiców i… wielkie zwycięstwo Snaxa i spółki – Tak, to opis wielkiego finału ESL One New York. We wczorajszym wielkim finale naprzeciw siebie stanęli reprezentanci mouesesports oraz Team Liquid.

Ta niezwykle długa i męcząca batalia rozpoczęła się niewinnie, bo od mapy Cache, gdzie od początku warunki dyktowało mousesports. Z kolei Team Liquid nie było zbyt skuteczne, co prawda w pierwszej połowie Liquid potrafiło napsuć sporo krwi swojemu rywalowi, jednak w drugiej części spotkania tak dobrze już sobie zespół ten nie radził i ostatecznie przegrał 12:16.

Z kolei kolejne dwie mapy były dla nas sporym zaskoczeniem. Zarówno na Nuke i Inferno, Team Liquid był niedościgniony, „konie” pokazały się z tak dobrej strony, że ciężko było uwierzyć, że to ten sam zespół, który widzieliśmy na Cache. Ostatecznie Liquid bez najmniejszych problemów zmiażdżył mousesports 16:7 na Nuke i Inferno.

Pierwsze emocje pojawiły się na Dust2, gdzie w pierwszej połowie Liquid po raz kolejny zmasakrowało mousesports 11:4. Niespodzianka czekała nas po krótkiej przerwie – wtedy też Snax i spółka zyskali zupełnie nowe siły i w ekspresowym tempie powrócili do gry, wygrywając rundę za rundą. Finalnie Liquid cudem doprowadziło do remisu, jednak i w dogrywce inicjatywa była po stronie mousesports, które koniec-końców wygrało 19:17.

Ostatnia mapa była… rozczarowaniem, należało się spodziewać, że po tak szalonym Dust2 na Mirage także dojdzie do podobnych wydarzeń. Rzeczywistość okazała się jednak inna i mousesports podobnie, jak na pierwszej mapie dyktowało warunki i bez większych problemów zwyciężyło 16:8.

Tym samym to właśnie „myszy” zdobywają tytuł mistrzowski nowojorskiego turnieju. W związku z tym mousesport zgarnia 125 tysięcy dolarów. Natomiast Team Liquid musi zadowolić się drugim miejscem i nagrodą w wysokości 50 tysięcy dolarów. Na najniższym stopniu podium znaleźli się ex-aequo Gambit Esports i NRG Esports – obie te formacje zgarnęły po 25 tysięcy dolarów.

fot. ESL