Post thumbnail

Overwatch League kolejną klapą Blizzarda, czy raczkującym gigantem?

admin 17 stycznia 2019

Od kilku lat scena esportowa nie zmieniła się praktycznie w ogóle, jeśli chodzi o kategorię rywalizacji. Istnieje dwóch dominatorów – League of Legends oraz Counter Strike, jednak patrząc bardziej na zachód możemy dostrzec raczkującego Overwatch’a, który próbuje się przebić dopiero od niespełna dwóch lat. W Europie ten tytuł wciąż uznawany jest za niewypał kolejnej gry Blizzarda, zaś w Ameryce dostrzega się potencjał tego tytułu. Dlaczego globalna gra ma tak bardzo zróżnicowane zainteresowanie?

 

Zacznijmy od tego, że grupą docelową Overwatch League są Stany Zjednoczone oraz Azja. W inauguracyjnym sezonie mieliśmy do czynienia z aż dziewięcioma drużynami z Ameryki, dwoma z Azji oraz jedną z Europy, przy czym jej głównym zarządcą jest organizacja z USA. Sam system rozgrywek jest niemal identyczny, jak w przypadku NBA. Drużyny są podzielone na dwie dywizje – Pacyfiku i Atlantyku, gdzie każda z 20 drużyn rozgrywa 28 spotkań w sezonie zasadniczym. Zwycięzca swojej dywizji oraz cztery najlepsze drużyny z całej ligi awansują do fazy playoff.

Rozgrywki odbywają się tylko w jednym miejscu –  w Blizzard Arena w Los Angeles, jednak nie przeszkadza to fanom przywiązać się do danej drużyny na podstawie miejsca zamieszkania, czy terenu działania organizacji, co w esporcie dotychczas było niemożliwe. Wszystko przez system franczyzowy i inwestycje wielu znanych marek – tak powstają drużyny mające swoje siedziby w czołowych miastach USA (Atlanta Reign, Los Angeles Gladiators, Washington Justice, Dallas Fuel). Brzmi znajomo? Taki sam system nazewnictwa występuje w amerykańskich sportach, co daje wiele korzyści.

 

Blizzard stawia nacisk na przynależność, a stworzenie turnieju na wzór mistrzostw świata, gdzie nie rywalizują drużyny ale reprezentacje, tylko pokazuje ilość pracy włożonej w rozwój sceny esportowej. Przełomowy moment i kolejny sukces Overwatch’a na skalę globalną, bowiem w esporcie reprezentacje to rzadkość.

 

Europa nie ma szans na rywalizację z aspektem kulturowym, na który tak bardzo stawia nacisk Overwatch League. To dobrze, ale tylko dla jednego regionu. Od lutego w najważniejszej lidze Overwatch będziemy mogli podziwiać dwie drużyny z Europy – London Spitfire oraz debiutujący Paris Eternal. Czy zmieni to coś w sposobie postrzegania Overwatch’a w naszym kraju? Raczej wątpliwe, chociaż prawdopodobnie Polscy specjaliści poświęcą mu więcej uwagi, ze względu na obecność Polaka – Karola „Danyego" Szcześniaka.

 

Brak zainteresowania europejskich organizacji, co za tym idzie brak sponsorów to główny problem europejskiej ligi. Czym spowodowany? Pozostawieniem większości lig Contenders bez żadnego wsparcia, przez co ich rozwój jest praktycznie niemożliwy. Blisko 70% drużyn z Overwatch Contenders Europe nie posiada żadnej organizacji, co znów oddziaływuje bardzo szeroko na zainteresowanie, a przede wszystkim na oglądalność.

Sam start sezonu inauguracyjnego Overwatch League wypadł fenomenalnie, a oglądalność w szczytowym momencie wynosiła 441 tysięcy oglądających, zaś różnica to kilkadziesiąt tysięcy, porównując do oglądalności wyżej wspomnianych dominatorów. Nastąpiła zadyszka i z blisko pół miliona, oglądalność w późniejszych tygodniach spadła nawet o 75%. Sam finał był w centrum uwagi, a zobaczyło go ponad 300 tysięcy. Czym spowodowane były te spadki? Głównym powodem jest hype, zbudowany przez organizatorów oraz kampanie reklamowe tuż przed startem jednego z najbardziej odważnych projektów w historii esportu.

 

Blizzard stworzył Overwatch League na wzór amerykańskiego sportu zrzeszając przy tym wielu biznesmenów, których majątki wynoszą miliardy dolarów. Stworzył show, podpierając go nowym tytułem gry komputerowej, która podbiła serca fanów i przerosła oczekiwania włodarzy. Bardzo kosztowny ruch i przede wszystkim bardzo ryzykowny, dlatego wytwórca jest skazany na ciągłe rozwijanie gry, by przykuć zainteresowanie coraz większej publiki. Ciężko określić jak bardzo Overwatch League jest opłacalny, ale działania przygotowujące scenę esportową pod drugi sezon stawiają nas, fanów w przekonaniu, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Przykład? Chociażby stale zwiększająca się pula nagród (wynosząca obecnie pięć milionów dolarów), czy ilość uczestników ligi (zwiększona aż o osiem zespołów).

 

Poruszając temat zasięgu Overwatch League na scenie esportowej nie można nie wspomnieć o community, które różni się całkowicie od tego europejskiego. Oglądając rozgrywki najważniejszej ligi mamy przekonanie, że każdy fan jest częścią drużyny. Jak już wspomniałem wynika to przede wszystkim z przywiązania ale również z walki organizacji o tych właśnie fanów. Drużyny są o wiele bardziej aktywne w social mediach, co sprawia, że mamy kontakt z drużyną o wiele większy niż w innych tytułach esportowych. Sam sposób zabawy podczas rozgrywek osiągnął większy poziom. Dorównać mogą im jedynie polscy kibice. Wszystko wydaje się być po prostu bardziej… profesjonalne.

 

Blizzard osiągnął z Overwatch’em sporo sukcesów i przełomowych osiągnięć w dziedzinie esportu. Konkretna grupa docelowa oraz aspekt kulturowy tworzą barierę nie do przejścia przez przeciętnego, europejskiego widza. Dodając do tego brak rozwoju i wsparcia regionalnych lig oraz świeżość tytułu, potencjalni inwestorzy umywają ręce, wyczekując lepszego momentu. Pozostaje nam jedynie czekać na start drugiego sezonu Overwatch League już w lutym.

 

fot. Blizzard