Post thumbnail

Polacy na Majorach #5 – IEM Katowice 2015

Maciek Podziomski 24 lipca 2020

Po ostatnim Majorze w 2014 roku, przyszedł czas na 2015 rok. Pierwszy przystanek przypadł na Katowice. VALVE postanowiło ponownie zorganizować najważniejszy turniej w Katowickim Spodku.

Turniej trwał trzy dni, 12.03.2015 – 15.03.2015 i ponownie drużyny zostały podzielone na grupy. Pula nagród była taka sama jak na ostatnim wydarzeniu tej rangi – 250.000$.

Tym razem znowu mogliśmy oglądać tylko Polaków pod banderą Virtus.Pro. Dodatkowo mieli dodatkowe wsparcie. Do drużyny dołączył Jakub „kuben” Gurczyński w roli trenera.  Plan Polaków był prosty – powtórzyć sukces sprzed roku i podnieść trofeum przed Polską publicznością.

VP trafiło do grupy D razem z Team SoloMid, Cloud9 oraz 3DMAX. Meczem otwarcia grupy był pojedynek z 3DMAX. Jak to bywało na wcześniejszych turniejach – pierwszy mecz przebiegł pod dyktando naszych rodaków. Spotkanie na Overpassie zakończyło się wynikiem 16:5 na naszą korzyść. Już tego samego wieczoru walczyliśmy z C9 w meczu o wyjście z grupy. Drugi mecz również przebiegł pod kontrolę naszych reprezentantów, rosyjska organizacja z Polakami na czele wygrała 16:11 na Inferno i tym samym zapewniliśmy sobie status legendy.

IEM Katowice 2015 – playoffy, czyli powtórzyć sukces.

W meczu ćwierćfinałowym przyszło nam zmierzyć się na brazylijskie Keyd Stars. Mecz rozpoczął się idealnym rezultatem na pierwszej mapie – Polacy zwyciężyli Mirage wynikiem 16:4 i tym samym z dobrymi humorami mogliśmy udać się na Overpass. Tam Brazylijczycy przejęli inicjatywę i dominowali przez większość spotkania. Jednak Virtus.Pro dokonało niesamotnego comebacku i oglądaliśmy dogrywki. Tam mimo wszyscy to drużyna prowadząca przez Fallena zachowała zimną krew. O awansie do półfinału miał decydować Nuke – prawdopodobnie najlepsza mapa w historii „Złotej Piątki”. Nie trudno się domyślić, że to drużyna NEO mogła cieszyć się ze zwycięstwa na ostatniej mapie. Wynik 16:1 odzwierciedlał przebieg całego spotkania – pełna deklasacja rywala.

W półfinale czekało na nas prawdziwe wyzywanie. Fnatic przed Majorem było typowane na zwycięzców całego turnieju. Jednak, tak jak wspominałem, nasi półfinaliści mieli przewagę w postaci trybun, które z całych sił dopingowało im w starciu ze Szwedami.

Batalia o finał rozpoczęła się na Cobbelstone i tam mogliśmy oglądać prawdziwe Virtus.Plow! Początek meczu był rewelacyjny – wygrywaliśmy 8:1. Niestety, później nasza defensywa nie była już aż tak szczelna, ale połowę zakończyliśmy wynikiem 9:6. Po zmianie stron mecz nadal był wyrównany i do rozstrzygnięcia pierwszej mapy były potrzebne dogrywki. Tam niestety nasi rodacy nie zdołali zamknąć mapy przez co Cobbelstone zakończyło się wynikiem 19:17 na korzyść Fnatic.

Drugą mapą był Mirage, mapa którą Polacy musieli wygrać jeśli marzyli o grze w finale. Jednak niestety to tym razem nasi rywale zdominowali grę. Mimo całkiem niezłego początku meczu. Szwedzi świetnie czytali grę naszej Złotej Piątki i zamknęli mecz wynikiem 16:8. Tym samym awansowali do finału i mieli szansę, aby drugi raz zgarnąć trofeum za wygranego Majora.

No niestety – Polakom nie udało się zagrać w finale. Wielka szkoda, bo na prawdę VP mogło powtórzyć sukces sprzed roku – w finale czekał nawet ten sam rywal! Za odpadnięcie w półfinale, Polacy zainkasowali na swoje konto 22.000$ oraz status legendy na kolejny turniej – do czego już nas przyzwyczaili.

W wielkim finale mogliśmy oglądać derby Szwecji – Fnatic vs NIP. Co ciekawe było to trzeci raz, kiedy mogliśmy oglądać obie drużyny ze Skandynawii w finale Majora. Ostatnie spotkanie znowu było bardzo wyrównane, ale to podopieczni Pronaxa mogli podnieść puchar ku górze, po trzy mapowym pojedynku. MVP całych zmagań został „olofmeister”, który wykręcił rating na poziomie 1.31.